*Violetta*
- Leon schodź już na dół- zawołałam.
- No już idę- krzyknął z góry Leon.
Właśnie jedziemy na urodziny do Fran.Bardzo się cieszymy.Ach już Lato. 28 czerwca.Wakacje mają wszystkie dzieciaki.Jak wspaniale!
Leon zszedł na dół ubrany w granatowy garnitur, czarne jeansy i białą koszulę.Dziś nie szykowałam mu rzeczy tak jak za zwyczaj tylko stwierdził, że sam sobie naszykuję bo chce pokazać, że nie jest małym dzieckiem.No widać zaskoczył mnie.
- To co jedziemy?- zapytał poprawiając garnitur.
- Tak jasne- rzekłam zamyślona.
*Kilka godzin później*
- Hej wszystkim- zawołaliśmy wchodząc na taras, gdzie właśnie siedzieli nasi przyjaciele.
- Witajcie- powiedziała Fran.
Złożyliśmy jej życzenia i przysiedliśmy się do stolika.Dużo czasu nie widziałam Fran.Bardzo się zmieniła.Zbladła, schudła.Stała się nie tą samą Francescą jaką była.
- Wiecie muszę Wam coś powiedzieć- odrzekła nasza przyjaciółka.
Wszyscy przyglądaliśmy się jej, czekając na odpowiedź
- A Więc mam brata.Ruggera.Odnalazłam go dopiero teraz.Mama miała 20 lat gdy go urodziła więc oddała go do adopcji bo jeszcze studiowała i nie miała czasu na zajmowanie się dzieckiem.Kilka lat później urodziła mnie.Nic mi nie powiedziała, że mam brata ale jakoś wyszło, że poszperałam trochę w naszych starych zdjęciach i zauważyłam mamę w ciąży.Ale nie mogłam to być ja bo był to rok 1988 a ja się urodziłam w roku 1992.Więc nie mogłam to być ja.No i odnalazłam go.
Wszyscy bardzo się cieszyliśmy.
*Dwie godziny później*
Nasza solenizantka poszła na dół przynieść ciasto ale od pół godziny nie wraca z kuchni.
- Przepraszam Was ale idę do łazienki- skłamałam bo idę zobaczyć co z Fran.
Jestem już w kuchni.I co widzę.... Fran leży na podłodze.Nie przytomna.
- Marco!!! Fran chyba zemdlała.
*21:30*
Francesca leży na oddziale.Nie wiemy jeszcze co z nią jest.Ale się wybudziła.
- Marco, kochanie ja umieram- rzekła Fran słabo.
- Francesca nie odchodź!- wołał nasz przyjaciel.
Niestety Fran zmarła.Kilka minut potem wykryto u niej guza mózgu, który był nie wyleczony i miał około 10 cm długości.Prawdopodobnie zagnieżdżał się 3-4 miesiące.
Wszyscy płakaliśmy jak dzieci.Naszej przyjaciółki już nie ma z nami.Marco był załamany.Co teraz zrobi? Ma 2- letniego synka i 5-miesięczną córeczkę.Gdyby Leona ze mną nie było nie wiem co bym zrobiła.
Nasz przyjaciel musiał zadzwonić do Ruggero.
- Cześć Ruggero.Muszę Ci powiedzieć coś bardzo ważnego.- powiedział przegryzając wargi.
- Mów Marco.Ale czemu Fran mi o tym nie powie.- zapytał.
- Bo Fran nie żyje.Zmarła dzisiaj na guza mózgu.
- Nie to są jakieś żarty.To nie może być prawda.- rzekł zrozpaczony.
- Przepraszam ale muszę kończyć.- powiedział Marco odkładając telefon po czym zaczął płakać jak małe dziecko.
*Ruggero*

- Dlaczego płaczesz.
Ja odpowiedziałem jej tylko.
- Bo odnalazłem coś co mi się należało przez całe życie i straciłem to w mgnieniu oka.
Kobieta nic nie powiedziała.Odeszła chyba nic nie rozumiejąc.
_________________*____________________
Mamy 12 rozdział.
Przepraszam, że nie byłam już chyba z miesiąc na blogu ale wiecie miałam dużo nauki przed wakacjami.
To jest wakacyjny rozdział chodź trochę smutny.
Francesca niestety nie żyję ;(
Odnalazła brata Ruggera ale nie na długo :((
Do następnego :)
Miłych wakacji życzę :D