środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 4


"Plan romantycznej wycieczki"
Ja i Leon jesteśmy na kanapie i oglądamy telewizje.Nadal nie umiem uwierzyć, że ja mam młodszą siostrę a nasza kruszynka ma ciocię młodszą od siebie.Mała poszła spać więc mamy mniej więcej godzinę dla siebie.Nagle słyszę płacz Marici.
- Oj Marica jest głodna.- zawołał Leon
- Tak.Idź do niej a ja zrobię mleko dobrze?- zadałam pytanie na co Leon pobiegł do góry gdzie w swoim pokoju leżała Marica.
*5 minut później*
Robię małej mleko ale słyszę, że nasza córka nie płacze.Po chwili Leon zeszedł ze schodów.
- Nie była głodna tylko trzeba było jej tylko zmienić pieluszkę- tłumaczył z uśmiechem Verdas.
- To dobrze :)- odwzajemniłam jego uśmiech.
- Kochanie może byśmy...- przerwałam mu z namysłem
- Nie.Kochanie od czasu do czasu możemy się kochać ale dzisiaj to niemożliwe.- zerwałam swoją wypowiedź wkużona.Leon dobrze wie, że mała będzie cały czas płakać i wogólę.
- Chodziło mi o wycieczkę.No wiesz taką we dwoje.Ty i ja.Już to zaplanowałem.Moi rodzicę zajmą się Maricą.A ja mam bilety.Co ty na to?- wyjął je z kieszeni pokazując dokąd jedziemy.Otóż nasza wycieczka odbędzie się we Wiedniu.
- Oj dziękuje Leon ale nie wiem czy to możliwe.A jeśli nasza córeczka będzie płakać i twoi rodzice będą niewyspani.Przecież oni prowadzą dużą firmę i...- przerwał mi mój mąż.
- Spokojnie.Będziemy tam tylko przez tydzień.A moi rodzice biorą sobie wolne.Wszystko będzie dobrze.- przytulił mnie mocno i czule
- Dobrze zgadzam się - oznajmiłam po czym oddzieliliśmy się od siebie.Nagle usłyszeliśmy płacz małej.
- Pójdę zobaczyć co jest nie tak- zawołałam a mój mąż westchnął ciężko.
*10 minut później*
Nasza córeczka ma straszną kolkę.Biedna.Ciągle płacze.Po chwili namysłu włożyłam ją w nosidełko.Podziałało.Odrazu przestała płakać.Nagle Leon przyszedł złapał mnie w tali i uśmiechnął się czule.

- Cześć!Jaki tym razem powód płaczu naszej maleńkiej kruszynki?!- zapytał śmiejąć się chwile
- Mała miała kolkę.Ale nosidełko podziałało na nią jak magiczna różczka.- zaśmiałam się cicho.Oby dwoje patrzymy na Maricę.Tak nie dawno byliśmy młodzieżą, które chodziło do szkoły, do studia.A dziś każdy z nas ma żonę lub męża i rodzinę.My także.Pobraliśmy się, nasza Marica przyszła na świat.Ah, jak ten czas szybko leci.Nagle dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę- zawołał Leon wychodząc z pokoju.
*chwile później*
Wpatruje się w naszą słodko śpiącą Maricę jak w obrazek.Nagle dwoje osób wchodzi.To Leon i Lara.Przyszła w odwiedziny.Po tym wszystkim co działo się kilka lat temu wybaczyłam jej.Teraz się przyjaźnimy.Jej mąż zostawił ją kiedy okazało się, że jest bezpłodna.Przez kilka miesięcy cały czas była smutna, przygnębiona i płakała jak najęta.
- Hej!Tak dawno się nie widziałyśmy.O nie wiedziałam, że masz córeczkę.Jak ma na imię- zapytała trochę przejęta lecz z uśmiechem.
- Ma na imię Marica.To złączenie imion obu naszych mam.Mari i Veronici.Tak jakoś samo wyszło- odpowiedziałam spiesznie.
- To bardzo pomysłowe a za razem cudowne!- powiedziała po czym poszliśmy w trójkę na dół do salonu.Nasze pogaduszki zeszły tak do 2 nad ranem.Pozwoliliśmy sobie bo ja nie idę do pracy mam zwolnienie macierzyńskie a Leon się mną opiekuje.Lara poszła do domu a my do spania.

I jak podoba się??
Przepraszam was, że piszę tylko z perspektywy Violetty ale obiecuje, że w następnym rozdziale będzie coś z Francescą ale nie powiem co ;)
Proszę komentujcie i oceniajcie bo piszę tego bloga już od tygodnia a nie skomentowała ani jedna osoba ;(
Miłej majówki życzę :p

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 3


"Co takiego?"
* 4 miesiące później*
*Violetta*

Ja nie mogę uwierzyć!Marica ma już 4 miesiące. I jest bardziej podobna do Leona a charakter ma po mnie.

Ostatnio nasza córeczka wystąpiła w sesji zdjęciowej jako prezentacja sukienki dla malutkich dziewczynek.Producenci zdecydowali aby nasza Marica wystąpiła jako mała modelka ponieważ jesteśmy sławni i kiedy dowiedzieli się, że urodziłam naszą kruszynkę byli wniebowzięci.Mój mąż jest inżynierem sławnym prawie na całym świecie a ja piosenkarką.Musiałam zrezygnować z tras koncertowych kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży.Kiedyś postaramy się o rodzeństwo dla Marici ale narazie interesuje nas tylko nasza córeczka.
- Kochanie, może zabralibyśmy naszą córkę na spacer.Ty przygotujesz wózek a ja ubiore ją cieplutko.- odparłam trzymając Maricę na rękach.
- To wspaniały pomysł.Może pokarzemy naszej kruszynce gdzie pocałowaliśmy się pierwszy raz?- zapytał obejmując mnie w tali.
- Oczywiście.To idź po wózek jest raczej w pokoiku Marici a ja ją ubiorę i wezme na wszelki wypadek pieluszki i mleko w proszku.- powiedziałam wchodząc z małą na górę.
- Kotku ubrałaś Maricę?.Ja już mam wózek.Zabrać jeszcze kocyk i poduszeczkę?- zapytał mnie mój mąż z poprzedniego pokoju
- Tak zabierz.Bo wieje jakiś taki dziwny wiatr.-rzekłam zapinając różowy kombinezon.

*godzinę później*

Spotkalśmy jeszcze Maxiego i Naty w parku też postanowili zabrać Margaret na spacer.
- O hej.Wy też na spacerze?- zapytałam naszych przyjaciół od tyłu.
- No hej.Tak, Maxi zachęcał więc poszliśmy- odpowiedziała Naty.
- Pokarz tą swoją córeczkę.Jak tam jest zdrowa?- zapytałam ponownie
Naty przysuneła wózek i pokazała Margaret.Bardzo się zmieniłam przez te cztery miesiące.

- Jeju jaka słodzutka- powiedziałam po cichutku bo spała
Nagle zadzwonił mój telefon.To Angie.
- Przepraszam.- orzekłam idąc dalej aby nie obudzić Margaret.
- Halo?- zapytałam nieśmiale.
- Cześć Violu.Wiesz chciałabyś zobaczyć naszą córeczkę?-zapytała
Zamurowało mnie!Kiedy Angie urodziła dziecko.A na dodatek ja nic o tym nie wiem.
- Angie kiedy ty urodziłaś dziecko? Nic mi nie powiedzieliście?- miałam trochę pretensji
- Przepraszam, że Ci nie powiedzieliśmy z ojcem ale nie chcieliśmy Cię denerwować.Byłaś w ciąży, potem w szpitalu.Wybacz mi!- odparła Angie ze skruchą.
- Dobrze.Zaraz przyjedziemy.Możemy przyjechać z Maricą?- zapytałam poddenerwowana
- Pewnie.Przyjeżdżajcie jak najszybciej- odrzekła Angie i skończyła rozmowę.
Podeszłam do Leona, który rozmawiał z naszymi przyjaciółmi.
-Niestety musimy się zbierać!- zawołałam z ostrożnością aby nie obudzić Margaret
- Czemu? Dopiero przyszliśmy- zaprzeczał mój mąż
- Opowiem Ci w samochodzie.No chodź.Przepraszamy ale musimy jechadź.Pa!- wołałam z oddali do Naty i do Maxiego
- Pa!- zawołali za nami.
Byliśmy już w samochodzie.Jechaliśmy z Maricą.
- No to czemu musieliśmy się ewakuować z parku.Proszę się usprawiedliwić pani Verdas- powiedział z tym głupawym uśmieszkiem mój ukochany mężczyzna.
- Wiem że to głupie ale Angie urodziła dziewczynkę.Wogóle o niczym nam nie powiedziała.Zaprosiła nas na kolacje razem aby wyjaśnić nam wszystko.- odparłam Leonowi
- Naprawdę? Ale po Angie nie było nic widać że jest w ciąży.- zapewnił mój mąż.
- Bo pewnie nosiła za duże ubrania i wtedy nie było widać powiększonego brzucha.- wyjaśniłam mojemu nic nie kumającemu Leonowi
- Może.
* godzinę później*
Staliśmy przed wejściem do domu.I nagle przed wejściem widzę mojego tatę, Angie i tą małą dziewczynkę.

- Cześć widać że przyjechaliście.A oto Juliet.- zapowiedziała Angie
- Ale słodka.Ile ma?- zapytałam
- Ma dwa tygodnie- odparł mój ojciec- Wejdzimy do środka bo jeszcze nasze małe dziewczynki się przeziębią.
Weszliśmy do środka.Usiedliśmy na kanapie.
- Mogłabym wziąść Juliet na ręcę? - zapytałam tatę.
- Oczywiście- odpowiedział i da mi ją na ręcę.


Trzymam ją na rękach.Jest śliczna.Nie mogę uwierzyć, że mam siostrę a nasza córeczka Marica ma ciocię młodszą od siebie.
-  Jest śliczna.Zobacz Leon prawda że słodka.- zapytałam mego męża.
- Naprawdę ładna.Tak samo śliczna jak nasza Marica.- potwierdził Leon
- Wiecie, jak tam wasza córeczka, zdrowa?Pokarzcie ją- wyrywałam się Angie.
Pokazałam jej Maricę bo nie wytrzymała.
- Jej, jaka cudowna.Jest bardzo podobna do Leona.- powiedziała Angie.
Nasze dziewczynki zobaczyły się po raz pierwszy.Lecz nie na długo bo za 10 minut Juliet poszła spać.Rozmawialiśmy tak do 21:00 pod wieczór.Potem pojechaliśmy bo nasza kruszynka musiała się wyspać.


No i jest 3 rozdzialik :)
Przepraszam was najmocniej że piszę z perspektywy Violetty ale jakoś tak nie mam pomysłów
Jak widzicie Angie urodziła swoją córeczkę Juliet dwa tygodnie wcześniej nic nie mówiąc Violettcie.
Oceniajcie :) Czekam ♥

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 2


"Nasza córeczka już na świecie"
 *Violetta*
Obudziłam się o 9:30 i widziałam że Leona nie ma pewnie już wstał.Ruszyłam się z łóżka i za 10 minut byłam ubrana w lekko różową sukienkę, balerinki i złotą bransoletkę, którą dostałam na moje imieniny od mojego męża.Włosy miałam spięte w luźnego koka.Zeszłam na dół a Verdas naszykował już śniadanie oczywiście coś zdrowego bo no wiecie ciąża..... termin porodu już się skończył kilka dni.(Termin)Był on 17 kwietnia a jest 20 kwietnia.Mam powoli dosć tej ciąży.Chce żeby nasza córeczka wyszła już na świat.Gdy jadłam śniadanie poczułam skurcz i to bardzo silny.
-Ał-krzyknęłam z bólu
- Violetto co się stało?- zapytał przerażony Leon
- Złapał mnie straszny skurcz- powiedziałam łapiąc się za brzuch
*godzinę później*
Siedząc na kanapie z Leonem i oglądamy film.Myślałam że to tylko mały skurcz a tu nagle odeszły mi wody.Poczułam lekki skurcz, który nasilał się co sekundeę.
- O matko odeszły mi wody.Leon ja rodzę!- zawołałam zwijając się z bólu.
- Jedziemy do szpitala szybko.- rzekł Leon pamagając mi wstać z kanapy
*13 i pół godziny później*
Poród przeszedł bez żadnych komplikacji nasza córeczka już na świecie.Oczywiście będzie miała Marica jak to uzgodniliśmy.Leon teraz trzyma naszą córeczkę na rękach.Jest bardzo późno bo urodziłam Maricę o 23:15.A jest już 24:00.Siedzi przy mnie na krześle i trzyma Marice.

- Jaka ona słodka prawda? Podobna do ciebie - zaśmiałam się.
- Ciekawe czy będzie miała po nas talent do śpiewu?- spojrzał na Marice, która sobie słodko śpi.
- Pewnie tak- powiedziałam zmęczona
- Idź spać Violu.O widzisz pielęgniarka przyszła
- Dobry wieczór.Jaka słodka dziewczynka.Wybrali już państwo imię?- zapytała pielęgniarka
- Tak! Nasza córeczka ma na imię Marica- odparłam kładąc głowę do poduszki i biorąc Marice na ręce.
- Bardzo ładne.Może niech pani się prześpi ponieważ pewnie jest pani zmęczona.A pana za chwile poproszę do gabinetu trzeba będzie uzupełnić książeczkę zdrowia dla Marici.A teraz niestety będę musiała wziąć tą kruszynkę.Lekarz musi dokładnie ją zbadać czy podczas kilku miesięcy może zachorować na chorobę zakaźną.- wykrztusiła pielęgniarka.Ostrożnie wzięła ją z moich rąk, wsadziła powolutku do specjalnego łóżeczka na kółkach i zawiozoła do lekarza aby ją zbadał.W ostatniej chwili zawołała zza drzwi.
- Niedługo do państwa wróci.Spokojnie zobaczą ją państwo za godzinkę.
- Violetta idź spać.Pewnie jesteś strasznie zmęczona.Ja idę do gabinetu uzupełnić książeczkę zdrowia a ty prześpij się.Pewnie rano nasi rodzice przyjadą.-powiedział Leon po czym wyszedł a ja zasnełam.Spałam do rana byłam strasznie zmęczona.
* 10:00 rano*
Obudziłam się a w sali nasi rodzice: rodzice Leona- Veronica i Jackob oraz moi rodzice: Angie i tata.Nasi przyjaciele także się zjawili:Fedemiła, Naxi, Marcesca i Andremila.A Leon koło mnie na krzesełku trzyma Marice.
- Cześć Violu jak się czujesz?- wszyscy chórem zapytali.
- Cześć wszystkim.Dobrze się czuje!- potwierdziłam zaspanym głosem.
- Niestety pielęgniarka powiedziała, że ty i Marica musicie jeszcze trzy dni pobyć w szpitalu.-orzekł Leon.Troche posmutniałam.
- Czemu myślalałam, że już jutro ja i Marica wyjdziemy- wykrztusiłam smutno.
- No niestety.Lekarz mówił, że musisz odpoczywać.Marica tak samo. Na szczęście nasza córeczka w ciągu kilku miesięcy nie będzie chora.- opowiadał Leon.
* dwie godziny później*
Nagle przyszedł lekarz.Ja trzymałam Marice na rękach.Po chwili nasza córeczka obudziła się gdy weszedł lekarz.
- Dzień dobry! Widać, że wszyscy się zebrali.No niestety będę musiał przerwać pogaduszki bo muszę zbadać panią Violettę Verdas i córeczkę Maricę- przerwał lekarz.- Panią będę musiał zawieść na salę segregacji a Maricę zbadam jeszcze dla upewnienia.Zrobimy małej USG jamy brzusznej.- orzekł lekarz trochę poważnie.
*godzinę później*
Okazało się, że Marica jest zdrowa jak ryba a ja będę musiała odpocząć po porodzie.Goście już sobie poszli bo przyjaciele mają na głowie małe dzieci a mój ojciec i Angie muszą zająć się firmą więc także poszli.Rodzice Leona byli strasznie zmęczeni bo przyszli pierwsi.W szpitalu byli już o 4:00 w nocy.
- Hej kochanie.Pielęgniarka wzięła Maricę do sali dla noworodków.Położna opowiedział że będzie lepiej jeśli mała pójdzie do tej sali.Będzie lepiej i dla niej i dla nas jeśli ty i nasza córeczka odpoczniecie.- zaczoł mój mąż- Może jesteś głodna tu obok szpitala jest fajny sklep spożywczy.Mógłbym Ci coś kupić do jedzenia i do picia.
- Wiesz jestem trochę głodna więc jak byś mógł to przynieś jakieś jabłko i wodę niegazowaną dobrze- zapytałam
- Oczywiście- rzekł stając przy drzwiach.
Wyszedł.Pomyślałam, że te kilka minut przeleżę w ciszy.

Drugi rozdział :) :)
Chyba nie jest zły?
Jak widzicie Violetta urodziła dziewczynkę i nazwała ją tak jak zaplanował ona i Leon czyli Marica.
Postaram się aby 3 rozdział był o trochę lepszy :)






Rozdział 1

dziewiąty miesiąc ciąży
*Violetta*
Jestem już w 9 miesiącu ciąży.Otóż noszę w sobie dziewczynkę.Bardzo fajnie.Leon chciał chłopaka ale ja myślę że dziewczynka to lepsze rozwiązanie.Będzie mi pomagać w gotowaniu, będziemy razem chodzić na zakupy i rozwiązywać różne babskie sprawy.
-Kochanie może wymyślimy już imię dla naszej kruszynki?- zapytał mnie Verdas po czym mnie przytulił.
-Oczywiście.No jakie masz pomysły?- odrzekłam na jego pytanie i sama zapytałam.
-No wiesz myślałem nad Moria ale to za poważne.Może Lomira lub Herma.- zaproponował te bezsensowne imiona.
- Oj Leoś te imiona nie pasują.A jeśli nazwać by naszą córeczkę Verona.To ładne imię- odrzekłam
- Ładne Violuś ale chciałbym jakieś inne.Siena lub Koria to też prze-ślicze imiona.- dodał ale ja i tak byłam przeciwna.
- Nie Leoś.A może Patricia albo Constancia.- może i jestem wścipska ale chce żeby nasza córka miała ładne imię.
- Ale teraz wymyśliłaś.- zaśmiał się wściekle.
- Wiesz myślałam nad imionami obu naszych mam.Maria i Veronica.Wymyśliłam Marica.- rzekłam nieśmiale.
- To ślicznę imię.Niech nasza kruszynka ma na imię Marica.- krzyknoł radośnie.
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
- Ja pójdę otworzyć- Leon podbiegł do drzwi
To Francesca, Marko i ich miesięczny synek.Przyszli w odwiedziny.
-O hej Fran i Marko.Proszę wejdzcie.- mój mąż wpóścił naszych przyjaciół do środka naszego domu.
- Cześć Violu.Wyglądasz kwitnąco.Jak tam ciąża sprzyja? - zapytała moja przyjaciółka
- Tak.Właśnie myśleliśmy nad imieniem dla naszej córeczki- odrzekłam naszym gością
- I jakie wymyśliliście?- znów zapytała
- Wymyśliłam że nasza dziewczynka będzie miała na imię ze złączonymi imonami naszych mam.Veronica i Maria.Wymyśliłam Marica.- odrzekłam uśmiechnięta
- Violu to śliczne imię.-ucieszyła się Fran
- Dziękuje.A twój chłopczyk jak tam?Jest naprawde słodki ♥-zapytałam patrząc na niego

- A dobrze.Pewnie zaraz się obudzi.Spał tak długo w samochodzie- powiedziała moja przyjaciółka.
-Jest strasznie podobny do Marko i do ciebie- dadałam po czym Eliot-ich synek się obudził.
                      *godzinę później*
Ludmiła i Federico też przyszli i przyprowadzili ze sobą ich nie dawno narodzone bliźniaki-  Cornelia i Merico.



Gadaliśmy sobie tak przez dwie godzinki.Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Otworzę- zawołałam i wywlekłam się z kanapy
To Naty i Maxi ze swoją trzy miesięczną Margarettą






- Normalnie zlot maluchów- zaśmiał się Leon
- Żebyś  wiedzieł- zawołała Naty rozbierajając kurtkę.
*2 godziny później*
Znowu ktoś zadzwonił do drzwi powoli miałam dość.Drzwi się otworzyły a w nich Camila i Andres z ich 7 miesięcznym synkiem Emilianem


-Cześć o widać że nasz Emilianek będzie miał kolegów i koleżanki- zaśmiała się Cami.
- O matko ile dzieci.- przeraził się Maxi.
Maluchy ani trochę nie płakały tylko często trzeba było zmieniać im pieluszki.To Ludmiła musiała zmieniać i Naty też co kilkanaście minut no Fran tak samo a Cami chyba najczęściej, ale co z tego.Potem sprzeczaliśmy się kto z maluchów jest do kogo podobny.
-No przecież Margaret jest podobna do Naty.- krzykneła Francesca
- No a Merico jest podobny do Fede a Cornelia jest do Lu.- sprzeczał się Maxi.
- Ale Eliot jest podobny i do Fran i do Marko- zawołałam
- A Emilian jest podobny do Andresa- zaprzeczyła Ludmiła.
Wszystkie maluchy poszły spać.A my nadal wspominaliśmy stare lata kiedy chodziliśmy do studia.O 10 pod wieczór wszyscy poszli.No bo wiecie maluchy nie za długo pośpią w nasidełkach.

I Jak podoba wam się rozdział??
Może pierwszy ale uwierzcie że nie ostatni :) :)
Komentujcie i do zobaczenia przy następnym :)





Prolog :)

                                                                Hej jestem nowa :)
Jak widzicie założyłam bloga o Dorosłej Leonettcie.Mam nadzieje , że będziecie czytać i oceniać.Nie wiem czy dam radę ale postaram się dodawać rozdziały ok. 1,2 razy na tydzień lub dwa :) :).Po prologu dodam pierwszy rozdział.Muszę tylko wam zdradzić, że Viola jest w ciąży ale jakiej płci dowiecie się w rozdziale :) ;)

Życzę miłego weekendu ♥