"Plan romantycznej wycieczki"
Ja i Leon jesteśmy na kanapie i oglądamy telewizje.Nadal nie umiem uwierzyć, że ja mam młodszą siostrę a nasza kruszynka ma ciocię młodszą od siebie.Mała poszła spać więc mamy mniej więcej godzinę dla siebie.Nagle słyszę płacz Marici.
- Oj Marica jest głodna.- zawołał Leon
- Tak.Idź do niej a ja zrobię mleko dobrze?- zadałam pytanie na co Leon pobiegł do góry gdzie w swoim pokoju leżała Marica.
*5 minut później*
Robię małej mleko ale słyszę, że nasza córka nie płacze.Po chwili Leon zeszedł ze schodów.
- Nie była głodna tylko trzeba było jej tylko zmienić pieluszkę- tłumaczył z uśmiechem Verdas.
- To dobrze :)- odwzajemniłam jego uśmiech.
- Kochanie może byśmy...- przerwałam mu z namysłem
- Nie.Kochanie od czasu do czasu możemy się kochać ale dzisiaj to niemożliwe.- zerwałam swoją wypowiedź wkużona.Leon dobrze wie, że mała będzie cały czas płakać i wogólę.

- Oj dziękuje Leon ale nie wiem czy to możliwe.A jeśli nasza córeczka będzie płakać i twoi rodzice będą niewyspani.Przecież oni prowadzą dużą firmę i...- przerwał mi mój mąż.
- Spokojnie.Będziemy tam tylko przez tydzień.A moi rodzice biorą sobie wolne.Wszystko będzie dobrze.- przytulił mnie mocno i czule
- Dobrze zgadzam się - oznajmiłam po czym oddzieliliśmy się od siebie.Nagle usłyszeliśmy płacz małej.
- Pójdę zobaczyć co jest nie tak- zawołałam a mój mąż westchnął ciężko.
*10 minut później*
Nasza córeczka ma straszną kolkę.Biedna.Ciągle płacze.Po chwili namysłu włożyłam ją w nosidełko.Podziałało.Odrazu przestała płakać.Nagle Leon przyszedł złapał mnie w tali i uśmiechnął się czule.
- Cześć!Jaki tym razem powód płaczu naszej maleńkiej kruszynki?!- zapytał śmiejąć się chwile
- Mała miała kolkę.Ale nosidełko podziałało na nią jak magiczna różczka.- zaśmiałam się cicho.Oby dwoje patrzymy na Maricę.Tak nie dawno byliśmy młodzieżą, które chodziło do szkoły, do studia.A dziś każdy z nas ma żonę lub męża i rodzinę.My także.Pobraliśmy się, nasza Marica przyszła na świat.Ah, jak ten czas szybko leci.Nagle dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę- zawołał Leon wychodząc z pokoju.
*chwile później*
Wpatruje się w naszą słodko śpiącą Maricę jak w obrazek.Nagle dwoje osób wchodzi.To Leon i Lara.Przyszła w odwiedziny.Po tym wszystkim co działo się kilka lat temu wybaczyłam jej.Teraz się przyjaźnimy.Jej mąż zostawił ją kiedy okazało się, że jest bezpłodna.Przez kilka miesięcy cały czas była smutna, przygnębiona i płakała jak najęta.
- Hej!Tak dawno się nie widziałyśmy.O nie wiedziałam, że masz córeczkę.Jak ma na imię- zapytała trochę przejęta lecz z uśmiechem.
- Ma na imię Marica.To złączenie imion obu naszych mam.Mari i Veronici.Tak jakoś samo wyszło- odpowiedziałam spiesznie.
- To bardzo pomysłowe a za razem cudowne!- powiedziała po czym poszliśmy w trójkę na dół do salonu.Nasze pogaduszki zeszły tak do 2 nad ranem.Pozwoliliśmy sobie bo ja nie idę do pracy mam zwolnienie macierzyńskie a Leon się mną opiekuje.Lara poszła do domu a my do spania.
I jak podoba się??
Przepraszam was, że piszę tylko z perspektywy Violetty ale obiecuje, że w następnym rozdziale będzie coś z Francescą ale nie powiem co ;)
Proszę komentujcie i oceniajcie bo piszę tego bloga już od tygodnia a nie skomentowała ani jedna osoba ;(
Miłej majówki życzę :p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz