"Violetta"
Właśnie pakujemy się na naszą romantyczną wycieczkę do Wiednia.Niestety Marica z nami nie jedzie.Zostaje u moich teściów.Będę za nią tęsknić.
-Kochanie, chodź wiem że będziesz tęsknić za małą ale spokojnie przecież za tydzień wrócimy.-pocieszał mnie mój mąż
- Wiem! Ale...- przerwał mi mój mąż pocałunkiem.
- A to za co?- zapytałam uśmiechnięta
- Po to żebyś się zamknęła - zaśmiał się po cichu
*godzinę później*
Jesteśmy już przed domem moich teściów.Wchodzimy na podwórko i dzwonimy do drzwi.
- Violetta spokojnie wszystko będzie dobrze- dodał mi otuchy Leon.
- Dziękuje! Od razu mi lepiej- odparłam tak sobie.
Nagle drzwi się otworzyły i wyszła z nich moja teściowa.
- Dzień dobry Violu.Jak ślicznie wyglądasz!Ojej Marica jaka ona już duża- przytuliła mnie.
- Ej a ja to co niewidzialny?- zapytał ironicznie Verdas
- No przepraszam kochanie ale wiesz jestem trochę zdenerwowana- powiedziała trochę smutna
- Dlaczego?- zapytałam- Czy coś się stało?
- Nie Violetto tylko no wiesz jestem zdenerwowana tym że wiesz nie wiem czy dam radę sobie z Maricą.No wiesz dawno już nie zajmowałam się małym dzieckiem i wiesz... No bo widzisz Leon był niedawno jeszcze dzieckiem i to ja się nim zajmowałam a dziś już mam taką śliczną wnuczkę- zapowiedziała Veronica
-Mamo?- zawołał Leon zawstydzony
- Przepraszam Cie kochanie no ale wiesz...- poddenerwowała się moja teściowa- Dobrze dajcie mi moją wnuczkę a wy jedźcie.
*Leon*
Jesteśmy już na miejscu, ale trochę niepokoi mnie mina Violi.Jest jakaś przygnębiona i smutna.
- Kochanie, wszystko OK?- zapytałem siadając z nią na ławce.
- Tęsknie za Maricą- rozpłakała się jak dziecko.
- Violetta!Przecież za tydzień przyjedziemy do Buenos Aires.Ciii wszystko będzie dobrze- przytuliłem ją po czym poszliśmy do naszego hotel.
*Francesca*
Właśnie siedzę z Marco i półtorej rocznym Eliotem- naszym synkiem.On ogląda sobie bajkę a my jesteśmy w kuchni i robimy kolacje.Od paru dni ciągle mam wymioty i wogólę brzuch mnie boli.Poszłam do łazienki.Znowu wymioty.Nagle patrzę na kalendarzyk kiedy powinnam mieć miesiączkę.Cholera spóźnia mi się już o 3 tygodnie.Co jest?Wtedy przyszła mi najgorsza z myśli.A jeśli jestem w ciąży?
- Marco idę do sklepu.Za 20 minut wrócę.- skłamałam bo idę do apteki po test ciążowy.
- Dobrze.Wróć szybko.-pocałował mnie w policzek.
Jestem w aptece i stoję w kolejce.Nagle tu kogo widzę.Anę!Tą żmije co chciała zniszczyć mój związek z Marco.
- Cześć Fran- przywitała się nieśmiale- Po co przyszłaś do apteki?
- A co Cię to obchodzi?- syknełam wściekła.
- Ja przyszłam po leki dla mojego syna Gremiana.Jest chory.Biedactwo moje.- chwaliła się ta idiotka.
- Dobra Ana nie odzywaj się do mnie bo sama wiesz że mam Cię dość.A jeśli jeszcze raz zbliżysz się do mnie i do Marko to pożałujesz.- ostrzegłam ją.
Poszła.Najwyraźniej podziałało.
- Po proszę test ciążowy.- powiedziałam
*30 minut później*
- Jestem- rzekłam
- Francesca nie tak głośno.Elot śpi.- uciszył mnie.
- Przepraszam- powiedziałam cicho.
- Czemu nie masz żadnych zakupów.Mówiłaś że idziesz do sklepu?- zapytał się mój mąż trochę zdziwiony.
- Bo...Później przypomniało mi się że mam to czego potrzebuje
- To dlaczego byłaś tak długo?
- Poszłam na spacer.
- Ok.
- Idę do łazienki.
Poszłam do niej i zrobiłam test ciążowy.O nie! Wyszedł pozytywnie.Tego się obawiałam.Poszłam na dół niestety muszę, powiedzieć Marco.
- O mamo jak tu cuchnie- odrzekłam kaszląc
- Przecież przyrządziłem spagetti ze słodką papryczką.Zawsze lubiłaś.
- Cholera Marco jak to jest spagetti to ja jestem królowa Elżbieta II- odparłam dając mu z liścia.
- Fran zachowujesz się jak byś była w ciąży- krzyknoł.
- Bo jestem w ciąży idioto- krzyknełam.Chciałam aby wyszło to trochę lepiej.
* Violetta*
Jesteśmy już rozpakowani i przygotowujemy się na spacer.Właśnie wychodzimy a tu nagle mój telefon.
- Vilu muuusisz mi pomóc-słyszałam poddenerwowaną Fran.
- Co się stało?
- Violetta ja jestem w ciąży.
- Super.Marco wie?
- Niestety dowiedział się w najgorszy sposób.
- Wiesz Fran może pogadamy jutro dobrze?
- Tak, tak ty pewnie nie masz czas a ja ci dzwonie w takich bzdurach.
- Francesca to nie jest bzdura.Dobrze kończę pa.
- Pa.
Odłożyłam komórkę do torby.
- Kto to?- spytał Leon.
- Fran dzwoniła.
- I co?
- Jest w ciąży
- No to świetnie.
*3 godziny później*
Wracamy do hotelu po romatycznej kolacji.Dziś nie pozwolę Leonowi nawet mnie tknąć gdyby bardzo chciał TO zrobić.
Jednak po moim zdziwieniu wcale nie próbował położył się i spał.Ja tak samo.
I co? Podoba wam się?
Mam nadzieje, że tak ;)
Czekam na opinię dodawajcie plis :) :)
Jak byś dała te rozdziały trochę dłuźsze to było by ok a tak dobrxe jest pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMartina Stoessel