środa, 28 maja 2014

Rozdział 11

"Piżama Party"
*Violetta*
Dziś u mnie są piżama Party.Strasznie się ciesze.Chłopaki będą ze sobą razem.Nie mogę się doczekać, mała jest już u Wesi i Diego.Została tam na noc wczoraj.Zrobiłam jej zdjęcie komórką jak spała.Jest słodka.Urosła, ale przyzwyczaiła się do smoczka.Teraz się bez niego nie rusza.Angie mówi, że się oduczy tego jak trochę podrośnie.Leon idzie z chłopakami nad jezioro niedaleko naszego domu.My wolimy spędzić ten czas w domu a oni nad jeziorem w jednym namiocie.Ech.Z tymi chłopakami to tak jest.Sami chcieli iść no to nikt im nie zabrania.
*18:00*
Wszystkie już są.Nie mogłam się ich doczekać.
- Chodźcie do góry dziewczyny- zawołałam.- Ja wezmę tylko przekąski.
One szybko poszły do góry.Ustaliliśmy, że już o 18:00 przebierzemy się w piżamki.Super.Weszłam do specjalnego pokoju gdzie przychodzę odpocząć lub spać wtedy kiedy pokłócę się z Leonem.Ale to nie często się zdarza.
- No to o czym gadamy?- zapytała Cami.
- No nie wiem a co u was?- zadała pytanie Francesca.- Naty ty mów pierwsza.
- No wiecie ostatnio Maxi i ja byliśmy na plaży no i teraz najważniejsze....- powiedziała nasza przyjaciółka.
- Mów, mów bo nie wytrzymamy- krzyczały dziewczyny jedna przez drugą.
- No dobrze powiem wam.A więc jestem w ciąży.- wykrztusiła Naty.
Wszystkie cieszyliśmy się z tej wiadomości.Jej! Margaret będzie miała rodzeństwo.
*21:05*
- Czekajcie dziewczyny tylko skoczę do toalety.Zaraz wracam.- rzekła Natalia.
Wyszła.
- Fajnie, że Naty jest w ciąży.- zawołałam.
- No pewnie- powiedziały wszystkie.
Rozmowa o nowym potomku Naxi ciągła się dalej.Przyszła Natalia.
- Przepraszam, że byłam tak długo, ale wiecie wymioty.- odrzekła.
- Nic się nie dzieje.Chodź do nas!- zawołałam.
*Leon*
Chyba lepiej było trzeba posłuchać Violi.Teraz jeden przez drugiego się kłóci w namiocie.
- Andres!Nie kop mnie!- krzyknął Marco.
- Marco ciszej.Chce się wyspać.- zawołał Maxi.
- Dobra cicho chłopaki.- powiedział Fede zmęczony.
Mam powoli dość.Poszłem się przewietrzyć.
*10 rano*
Chłopki chcą mi zrobić zdjęcie.O kurde udało się im.W sumie nie jest takie złe.I prawdopodobnie wysyłają je Vilu.
Wysłali.
*2 godziny później*
Nie wysyłają odpowiedzi.Co jest cholera jasna?
Nie wiec co się stało?Może po prostu tak sobie ustaliły.Nie mam pojęcia co nasze krejzolki wymyśliły.
- Ej chłopaki chodźcie.- zawołałem.
Przybiegli jak huragany.
Miałem plan.Przebiegły i szatański jak nigdy dotąd.
*30 minut później*
Przyjechaliśmy.Po cichu poszliśmy wystraszyć dziewczyny.Wiedziałem gdzie się znajdują.W specjalnym pokoju Violi.Już mieliśmy je przestraszyć a tu nagle śpią.Jak zabite.Oczywiście co to by były za piżama Party bez alkoholu.Przecież na stoliku od kawy był kieliszek od wina.Chyba, któraś trochę wypiła.O nie jak tylko się obudzi to sobie pogadamy.My nie piliśmy a one....?
Eh z naszymi dziewczynami to tak jest.

____________________________________

*2 godziny później*
Dziewczyny poszły.Czas z nią porozmawiać.
- Violu? Co to się stało?- zapytałem pokazując na kieliszek z winem.
- Przepraszam.- powiedziała.
- Dobrze.Wybaczam Ci!- rzekłam.
Potem mieliśmy czas wolny.Ale to co robiliśmy podczas tego czasu zostawię dla siebie.






__________________________________________*______________________________________

No i jak podoba się 11 rozdział? :*
Piżama Party.Jej!
Naty jest w ciąży.Sweet :D
Oj alkohol wdał się do zabawy :)
He, he na końcu może nic nie mówię :P
Do następnego :)











































niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 10

"Nie Leon"
*Francesca*
Właśnie wróciliśmy ze szpitala razem z Eliotem.Gdy zobaczył Blancę ucieszył się tak bardzo, że nawet nowy samochodzik, który mu kupiliśmy był mniej ważny od swojej nowej siostry.To chyba ten moment, żeby dać Blancę na ręce Eliotowi.
- Kochanie chcesz wziąść swoją siostrę na rączki?- zapytałam trochę poważnie.
- Tak mamusiu- ucieszył się
Więc powoli dałam naszemu synkowi Blancę.Jak słodko razem wyglądają dwa moje małe szkraby.Musiałam wziąsć naszą kruszynkę bo usypiała.Eliot poszedł do swojego pokoju a ja zaniosłam ją do pokoiku.Marco w pokoju z naszym synem a ja czuwam przy naszej kruszynce.Więc teraz jest remis dwóch facetów dwie kobietki :)
*Violetta*
- Kochanie, może przejdziemy się się na spacer- zapytał mój maż.
- Nie Leon chyba jestem chora.Mam katar, kaszel i głowa mnie boli- powiedziałam smarkając.
- Pokarz czoło Violetta- rzekł Verdas.- No przecież ty masz gorączkę.
Wziął mnie na ręce i niósł do pokoju.
- Aaaaa Leon co ty robisz?- zapytałam krzycząc
- Prowadzę Cię do sypialni.- odezwał się najmądrzejszy.
Potem Leoś musiał jechadź żeby coś załatwić w firmie.Zostawił mi gorącą herbatę z miodem i bułkę z szynką.
Nagle obudziłam się...... śniło mi się, że byłam w szpitalu koło mnie był Leon i Marica a ja miałam na rękach małego chłopczyka.Sięgnełam po laptopa potem weszłam na stronę pt. "Sennik" wpisałam swój sen i wyszło mi, że pewnie będę miała jeszcze dziecko.Lepiej żebym nie mówiła o tym Leonowi.

*Maxi*
Teraz Naty nalega abyśmy mieli jeszcze jednego potomka ale ja bym chciał mieć tylko naszą Margaret.A po za tym nie wiem czy dam radę sobie z opieką nad dwójką dzieci kiedy Naty będzie w pracy.
- Maxi Ludmiła nas zaprosiła do siebie może przyjdziemy do nich- zapytała Naty.
- No pewnie- odpowiedziałem z uśmiechem.
*1 godzinę później*
Jesteśmy już w domu u Fedemiły i nie ma bliźniaków jest tylko Merico.
- A gdzie jest Cornelia?- zadała pytanie Naty.
- Śpi.Powiem Ci, że chyba ma ospę wietrzną bo ma takie dziwne krosty.- rzekła Ludmiła przejęta.
- To chodź zobaczę bo Margaret miała już ospę to może Ci poradzę?- zapytała moja żona.
- O to chodź Naty.- odrzekła Lu.
*20 minut później*
Wróciły już.
- No Fede trzeba jechadź jutro do lekarza.Mała ma ospę- powiedziała Lu opadając na krzesło.
- A wiecie, że Francesca urodziła dziewczynkę?-odrzekła Natalia.
- Naprawdę i jak ją nazwała?- zapytał Federico.
- Blanca. Ładne imię- uśmiechnęła się moja żona.
Nagle Merico przyszedł do salonu z psem i położył się na taką dużą poduszkę z butelką w ręku.
- O! A wy macie psa?- zapytałem.
- Tak kupiliśmy ostatnio chyba tydzień temu.- powiedział mąż Lu.- Frodo chodź tu.
- Jej jaki słodki- odrzekła Natalia.




_________________________________*______________________________________

Jak wam się podoba 10 rozdział?
Przepraszam, że tak dawno nie pisałam ale miałam szlaban na laptopa :(
Blanca i Eliot sweet wyglądaja :D
Oj Vilu ma sny przyszłości :P
 Naty chce jeszcze jednego potomka
Cornelia- córka Fede i Lu ma ospę :(
I cała rodzinka ma pieska Froda :)
Koniec ogłoszeń duszpasterskich i do następnego :)








sobota, 10 maja 2014

Rozdział 9

"Francesca rodzi idioto"
*1 miesiąc później*
*Violetta*
Właśnie wstałam i na zegarku była godzina 10:35 a Leona już nie było w naszym łóżku więc zeszłam na dół zobaczyć co robi.Ale najpierw pomyślałam, że się ubiorę.Po drodze wstąpiłam jeszcze do łazienki wykąpać się, umyć zęby i przeczesać swoje włosy.Po tych czynnościach zeszłam ze schodów.Mój mąż przygotowywał mi i sobie śniadanie.
- Hej kochanie!Widać, że robisz śniadanie- uśmiechnęłam się.
- Tak wstałem już o 7:00 więc najpierw skoczyłem do sklepu i zrobiłem śniadanko- uśmiechnął się pokazując na talerze z jedzeniem.
Po skończonym posiłku ja poszłam posprzątać górę a Leon dół.
*2 godziny później*
*Leon*
Wszystko z Violettą skończyliśmy sprzątać więc poszliśmy oglądać telewizor.Właśnie leciał mój ulubiony film "Faceci w czerni"
- Skarbie musimy oglądać takie bzdury.Obejrzałeś ten film z 6 razy- westchnęła moja żona.
- Ale Violuś on nigdy mi się nie znudzi- powiedziałem podekscytowany- A teraz cichutko bo właśnie się zaczyna.
- Eh faceci- rzekła Violetta idąc do góry.
*Violetta*
Ci faceci non stop mogą oglądać filmy akcji albo filmy grozy.Że też jeden mężczyzna nie chciał by pooglądać jakiejś komedii lub romansu.Pomyślałam, że pójdę obejrzeć film do naszej sypialni.Właśnie leciała moja ulubiony film "Wierzba" to film o pewnej baletnicy, która marzyła o zostaniu słynną baletnicą lecz po wypadku dalej jeździła na wózku i zawsze przychodziła do wierzby i tam modliła się wierząc, że modlitwa ją uzdrowi.Wkrótce dzięki rehabilitacji spełnia swoje marzenia.To jest bardzo piękny film i zawsze się przy nim wypłaczę.Ale po kilku minutach oglądania "Wierzby" przyszedł Leon.
- Przepraszam kochanie wiem, że chciałaś obejrzeć jakiś inny film ale ja uwielbiam "Faceci w czerni"- odrzekł Verdas.
- Dobrze i wiem jak mi to wynagrodzisz- powiedziałam uśmiechnięta.
- Czym?- zadał pytanie.
- Całusem- zaśmiałam się
Mieliśmy przystąpić do pocałunku a tu nagle mój telefon.To Marco.
- Halo?- zapytałam wściekła.
- Hej Violu Francesca rodzi a termin porodu jest dopiero za dwa tygodnie.Proszę przyjedzcie.-odrzekł Marco zdenerwowany.
- Jasne już jedziemy- powiedziałam kończąc rozmowę.
- Kochanie gdzie ty idziesz? A nasz pocałunek?- odezwał się Leon
- Francesca rodzi idioto- krzyknęłam na niego- Ale chwila moment kto zajmie się Maricą.
- Czekaj podjedziemy ją zawieść do Wesi i Diego- rzekł mój mąż.
- Ok to ty idź się ubierać a ja pójdę po naszą córeczkę- odpowiedziałem biegnąc
* Kilka godzin później*
Jesteśmy już w szpitalu a Fran urodziła zdrową córeczkę, której dali na imię Blanca.
- Jaka ona słodka- rzekłam
- Jest wręcz śliczna.A gdzie macie Eliota- zapytał Leon.
- Spędza już drugą noc u babci- powiedziała Fran.
- A ile on już ma lat?- znów zapytał mój mąż.
- Skończone dwa w tamtym miesiącu.
- O czyli Eliot urodził się 22 maja a Blanca 22 czerwca.Jaki zbieg okoliczności.- powiedziałam zaskoczona.
Potem przyjechali reszta naszych przyjaciół lecz za kilka godzin wszyscy musieliśmy pojechadz do domu.
__________________________*_________________________

No i jak wam się podoba 9 rozdział?
Jak widzicie Fran urodziła zdrową, śliczną dziewczynkę o imieniu Blanca :)
Moja zwichnięta noga już trochę lepiej i w poniedziałek idę już do szkoły lecz mam zwolnienie z W-F do 25 maja :(
Miłego weekendu życzę i do następnego :)

piątek, 9 maja 2014

Miłość jest piękna jak kwiat- On Shot Dorosła Leonetta

ON SHOT
Leonetta

Ona-20-latka,która od 12 lat pragnie znaleźć swojego miejsca na ziemi.Gdy miała 8 lat jej mama zmarła na nowotwór a ojciec zginął dwa lata później w wypadku samochodowym.Po śmierci rodziców pod swoje skrzydła przygarnęła ją ciocia przy,której zawsze mogła wyżalić się z każdych problemów i radości Juliet.Miała ona 3 dzieci Angeles,Rostana i Cornela oraz na utrzymaniu Violettę.Byli oni starsi od niej i nie doceniali starań mamy,jedyna 10-latka umiała podziękować za obiad lub skromne przyjęcie urodzinowe.Ciocia kilka lat potem popełniła samobójstwo spadając z mostu ponieważ całej rodzinie nie kiedy brakowało chleba lub zwykłą wodę.Teraz ma pracę jako aktorka i własne mieszkanie.Jedynie czego jej brakuje to księcia z bajki.

On- 21-letni szatyn,który wychowywał się bez ojca dlatego, że gdy jego mama zaszła w ciążę to od razu ją porzucił nie płacąc za alimenty.Mama żyję lecz przeprowadziła się do Los Angeles.Leon pracuje jako aktor i mieszka w pięknej willi z basenem.Jedynie czego mu brakuje to księżniczki z bajki.


19.07.2009r.
Violetta wstała patrząc na zegarek 10:00.
- O nie!Spóźnię się do pracy!!!- krzyknęła.
Wstała z łóżka i poszła się umyć oraz przebrać.Postanowiła,że zrobi sobie musli z bananami i truskawkami
Zjadła śniadanie, ubrała buty na koturnach, bordowy płaszcz i chustę o malinowym kolorze.Poszła piechotą ponieważ jej dom nie był daleko od pomieszczenia,w którym odbywają się próby.Była już prawie koło teatru gdy nagle potrącił ją samochód.W tym samym czasie szedł chodnikiem Leon spiesząc się do tego samego teatru co Violetta.Po chwili zauważył dziewczynę, którą znał na próbach z aktorstwa i grał z nią kilka przedstawień.Sprawca wypadku miał gdzieś,że prawdopodobnie dziewczyna,którą potrącił nie żyje.Nikt nie podbiegł na pomoc jedynie Leon biegł co sił do przyjaciółki.
- Violetta odezwij się- krzyknął Leon nie dostając odpowiedzi od dziewczyny.
Jedynym sposobem aby ratować jej życie będzie wezwanie karetki.Zadzwonił.Ambulans był już w drodze a Violetta była o krok od śmierci.
*Kilka godzin później*
Violetta przeżyła jest przytomna i nie będzie jeździła na wózku.Szatyn mógł odetchnąć z ulgą.Wachał się czy wejść do sali, w której miała być 2 tygodnie szatynka.Ale postanowił, że wejdzie.Violetta nie spała patrzyła w sufit.
- Cześć.Pamiętasz mnie?Jestem Leon twój przyjaciel z teatru- rzekł z uśmiechem.
- Tak pamiętam Cię.Hej Leon.Dziękuje!- odezwała się trochę rozkojarzona.
- Za co?-  zadał pytanie.
- Uratowałeś mi życie, wspierałeś mnie i pocieszałeś na próbach teatralnych i dziękuje za to że jesteś.- rozpłakała się dziewczyna.
- Nie płacz i nie ma za co.Violetta?- ponowił pytanie.
- Tak?- zapytała leżąc
- Zostaniesz moją żoną?- wyciągnął pierścionek z brylantem czekając na odpowiedź.
- Oczywiście!-rzekła szczęśliwa.
Pocałował ją i oby dwoje rozkoszowali się tą cudowną chwilą.
*1 rok później*
Violetta i Leon dziś właśnie w rocznicę tego dziwnego zdarzenia złożyli sobie przysięgę małżeńską na ślubnym kobiercu.
- A teraz ogłaszam was mężem i żoną.Możesz pocałować pannę młodą- orzekł ksiądz.
Szatyn pocałował szatynkę i to był początek pięknego małżeństwa.
* Kilka lat później*
Szatyn i szatynka są szczęśliwym małżeństwem z jednym dzieckiem.Drugie w drodze.Mają 7-letnią córeczkę Cornelię i  Viola jest w 5 miesiącu ciąży będzie to chłopiec.Synkowi, planują nadać imię po bracie Leona czyli Maxsymiliano(Maxi).Brat żyje tylko wyjechał na rok do Mediolanu ponieważ jest projektantem mody.Ma żonę Naty, którą Violetta bardzo dobrze zna ze szkoły.Były one przyjaciółkami na całe życie, lecz Natalia musiała wyjechać z Buenos Aires.Ale wrócili i bardzo cieszą się na wieść o nowym dziecku Verdasów.Sąsiadami są Marco i Francesca z czwórką dzieci: 11 letnim Crosenem, 8 letnią Camilą, 3 letnim Ernestem i 2 miesięczną Estellą.Nie dawno do tej dzielnicy przeprowadzili się Ludmiła i kuzyn Violetty od strony taty Federico.Lu i Fede mają 5 letniego synka Verona oraz blondynka jest w 7 miesiącu ciąży. Teraz szatynka ma nowe przyjaciółki a szatyn przyjaciół.
Koniec :)


Miłość może być piękna tylko trzeba ją pielęgnować :)


On shot :) :)

Jak widzicie piszę rozdziały i bardzo cieszę się bo jest to moja pasja.Bardzo lubię pisać rozdziały.Na razie nikt nie komentuje mojego bloga :( Ale teraz dodam On Shota ♥ Cieszycie się? Po tej informacji dodam tego On Shota ^.^ Lecz będzie tylko jedna część bo nie mam aktualnie pomysłów i mieszanie kilkunastu części On Shota byłoby dla mnie lekkim ciężarem.Więc życzę wam miłego weekendu ;)Przygotowujcie się na super On shota.Oczywiście nie zabraknie w nim Leonetty :) :) ♥.♥ Do ON SHOTA ;p







czwartek, 8 maja 2014

Rozdział 8

"Urodzinki Marici"
*6 miesięcy później*
*Leon*
Dziś nasza kruszynka kończy już rok.Jest już taka duża.Obudziłem się o 9:00.Viola jeszcze śpi.Wstałem z łóżka, ubrałem się w granatową koszulę i jeansy.Odświeżyłem się i zeszłem na dół.Zjedłem śniadanie i żeby nie budzić Violetty poszłem po torcik dla małej.
*godzinę później*
Na szczęście cukiernia była otwarta.Zamówiłem tort z napisem "Pierwsze urodzinki naszej słodkiej kruszynki" .Dla naszej córki będą dwa torty.Jeden osobisty dla niej a tort a ten drugi z napisem będzie dla gości.Za 2 godziny będą do odbioru.Imprezkę urodzinową mamy o 13:00 więc niestety muszę obudzić Violettę.Tak bardzo lubię na nią patrzeć jak słodko śpi.Muszę przyznać, że teraz nie wiemy do kogo Marica jest podobna.Chyba do Angie. Po kilku chwilach byłem w domu.Po drodze kupiłem różne balony i duży plakat z napisem "1 urodziny 1 chwile"Oczywiście wszystko na różowo.Po wystrojeniu musiałem obudzić Violettę
- Violetta.Obudź się!Dziś urodziny Marici- zawołałem
- Co? To dzisiaj? A jeszcze pięć minut- powiedziała kładąc się na bok.
Moja żona jest szalona
- Violu jest 10:00 proszę Cię.Za trzy godziny przychodzą wszyscy goście.- powiedziałem ciągnąc ją z łóżka.
- No dobra idę Chwilka - odrzekła w białym szlafroku z czarnymi kropkami.
- Ja schodzę na dół.Marica jeszcze śpi.Więc mamy jeszcze minimum godzinę za nim się obudzi..- odparłem wychodząc z naszej sypialni.
*1 godzinę później*
Vilu szykuje jedzenie itp a ja ustrajam nasz dom balonami, serpentynami i różnymi innymi rzeczami.Pomyślałem, że pójdę zobaczy co u naszej kruszynki ale moja żona wołała mnie z dołu
- Leon przynieś tą porcelanową biedronkę z piwnicy na prezent dla Marici.
Nasza malutka solenizantka
- Ok już idę.- od krzyknąłem z góry.
Wziąłem ten prezent widać, że był zapakowany w różowe prostokątne pudełko owinięte jakąś białą wstążką.
Zaniosłem jej ten prezent i poszłem do pokoju Marici zobaczyć czy jeszcze śpi.
Oj śpi tak słodko.Ale lepiej dla nas jeśli się nie obudzi.Będziemy mieli więcej czasu na przygotowanie przyjęcia.
*4 godziny później*
Wszyscy goście super się bawią,Przyjechali nasi rodzice, nasi przyjaciele, Wesi, Diego i Beet oraz dalsza kuzynka Violetty- Magdalen.
Czas na zjedzenie torta.Jak uzgodniłem to z Violą nasza córeczka dostaje mniejszy osobny torcik.


-Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam.Sto lat sto lat niech żyje, żyje nam. Jeszcze raz, jeszcze raz niech żyje, żyje nam.Niech żyje nam.A kto Marica.- zaśpiewaliśmy wszyscy.Marica bardzo cieszy się z tych urodzin.Ani trochę nie płacze cały czas jest uśmiechnięta.
Nawiązała bardzo dobry kontakt z Magdalen.Strasznie ją polubiła.Imprezka potrwała do 2 w nocy.Było super fajnie.





I Jak podoba wam się?
Nasza Marica kończy roczek.Sweet ;*
Komentujcie :) Przepraszam, że nie dodawałam rozdziałów z powodu awarii.Ale teraz mam zwichniętą nogę więc będę siedziała więcej na laptopie :) I sorry, że aż taki krótki dziś.Mam chyba lenia ;)

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 7

"Spotkanie przyjaciółek"
"Ludmiła"
Jestem strasznie zabiegana tu praca w studio tu moje kruszynki wogólę ja nie mam czasu dla siebie.Chciałabym odwiedzić Violę lub Francesce albo Cami.Andremila mieszka tylko 2 domy dalej a ja u niej nie byłam.Mam zamiar to zmienić.Może pomyślę o tym po pracy dzisiaj piątek więc potem weekand.
Pomyślałam sobie, że przejdę się do studia pieszo.Jest taka ładna pogoda.Jeszcze tylko jeden gryz tosta z masłem orzechowym, pocałunek dla Federico i idę.
*30 minut później*
Jestem już studio "On Beat four" trochę się zmieniło odkąd Antonio zmarł i oddał w spadku studio dla Jackie.Ale i tak jest fajnie nie można narzekać.Właśnie idę na lekcję do uczniów mojej koleżanki Esme.
* 3 godziny później*
Lubię chodzić moją ulubioną ścieżką tak miło można spędzić czas biegając lub idąc.Szłam zamyślona.Może dziś pójdę do Violeletty.Ale bez dzieciaków i Fede.Zrobimy sobie babski wieczór tylko najpierw muszę uzyskać zgodę Vilu.Mój mąż zostatnie z Cornelią i Merico.Naglę na kogoś wpadłam.To Naty.
- Cześć Naty przepraszam Cię bardzo.Ale planuje dziś iść do Violi i mam głowę w chmurach.- powiedziałam przepraszając.
- Nic się nie stało.Może się przejdziemy?- zapytała trochę niepewnie.
- No oczywiście.- odpowiedziałam uradowana.
Idziemy kilka minut a pogaduszek od groma.Dłuższy czas szłyśmy a tu kogo widzę Federico i bliźniaki.Jak zobaczyłam zajmowanie się mojego męża dzieciakami to normalnie mnie coś dusiło.
- Nie no ja go uduszę jaki idiota bierze taki cienki koc dla rocznych bliźniaków.- odrzekłam wkurzona
- Spokojnie Lu.- uspakajała mnie moja przyjaciółka.

- Naty jak mam być spokojna przecież on mnie zaraz rozwali.- wkurzyłam się już do reszty.
Ale pomyślałam że tak będzie lepiej.Niech uczy się odpowiedzialności za własne dzieci.Powinnam poświęcać więcej czasu dla przyjaciółek.Idziemy dalej.Nagle poczułam chęć na lody śmietankowe.
- Ej Naty może pójdziemy na lody?- zapytałam głodna.
- Zależy jakie?- śmiała się Naty.
- Ha, ha patrz budka z lodami.Idziemy?- ciągnęłam ją za rękę.
- Ok no to chodź- dała się namówić.
*2 godziny później*
Ja i Natalia idziemy do Violi o 17:00.Zgodziła się!Super :)
Wybieram jakąś sukienkę ładną i teraz idę się odświeżyć bo została mi nie cała godzina do spotkania.
*Violetta*
- Leon!!!!!!!!- wołam z dołu.
- Co?- krzyknął.
- Chodź musimy porozmawiać!- znów wołam.
- No dobra idę- mówił znudzony.
Po chwili przybył mój mąż i pyta się:
- Co chciałaś?
- Ej Leon przychodzi Lu i Naty a chcemy sobie zrobić babski wieczorek więc...- zaczełam przemawiać ale przerwał mi Verdas.
- Tak ja i Marica pojedziemy do Wesi i do Diego.Właściwie już się umówiliśmy ale jak jeszcze dołączy nasza córeczka to też OK.- powiedział i pocałował mnie w policzek.Zdziwiłam się.Jakby czytał mi w myślach.

Dobra teraz się wykąpię i ładnie ubiorę.Po tych czynnościach zamówiłam dwie pizzę na godzinę 17:30.Posprzątałam trochę dom.Moje tortillę są gotowe jeszcze tylko giros i kurczaki.
*20 minut później*
Słyszę dzwonek do drzwi.To na 100% dziewczyny.Otwieram drzwi i patrząc chwilę mówiłam w myślach "ale to nie dziewczyny....."
*Naty*
Dziś idziemy ja i Ludmiła do Violi ale będzie super tak dawno się nie widzieliśmy.Lu powiedziała żebym najpierw poszła do niej a później razem do Violetty.Margaret zostanie z Maxim.Mam nadzieje, że sobie poradzi.Kiedyś była akcja, że zostawiłam Maxiego i Margaret samych to mój mąż śpi na kanapie z książką pewnie czytał dla naszej córki a ona leży sobie na dywaniku i bawi się opakowaniami od płyt
*Ludmiła*
- Nie Federico! Cornelia i Merico jadą do Grensja.- zawołałam goniąc się z moim mężem po całym domu.
- Jakiego Grensja?- zapytał wnerwiony.
- Mojego BRATA Pacanie- krzyknęłam zła.
- A zapomniałem.- powiedział drapiąc się po głowie.
- Dobra zostawię Ci bliźniaki pod Twoją opieką ale pod jednym warunkiem
- Zrobię co zechcesz obiecuje- zawołał po chwili.
- Dobra ja i Naty będziemy nocować u Violi więc ty spakujesz mi potrzebne rzeczy a ja idę się przebrać.- postawiłam warunek, który wstrząsnął Fede gorzej niż jego teściowa.Raz, raz i byłam spakowana przez mojego męża.
*Violetta*
- Marco co ty tu robisz?- wrzasnęłam z pretensjami.
- Proszę ja powoli nie wytrzymuje z Francescą i jej ciążą mogę spać u ciebie?- zapytał prosząco.
- Marco nie.Jeśli chcesz się przespać gdzie indziej to polecam ławkę.Dużo razy wysyłałam tam Leona jak byłam w ciąży!- rzekłam po namyśleniu.
- A jakieś inne rozwiązanie?- znów spytał.
- Ponte dziś jest wolny.Zapraszam
- Ale Naty będzie zła.
- Naty i Lu dziś idą do mnie na noc więc masz cały dom dla dwóch przyjaciół i Margaret- zaśmiałam się.
- Eh no dobra zaryzykuje.-odezwał się trochę speszony.
*10 minut później*
Teraz to dziewczyny.Pizza już przyjechała trochę wcześniej niż zamawiliśmy.Ale może być, zapłaciłam sprzedawcy i zamknęłam drzwi.
*2 w nocy*
Chyba mamy lekkiego kaca ale nie wiem.Po chwili Naty się odezwała.
- Czekaj, czekaj bo ja zapomniałam co miałam powiedzieć- powiedziała ze śmiechem
- O kurna gdzie moja komórka?- zawołała Ferro.
-Tu jest pod poduszką- wrzasnęłam.
Dobra po pijanemu śpiewaliśmy stare piosenki ze Studia
- Pero hay cosas que sí sé
Ven aquí te mostraré
En tu ojos puedo ver
Lo puedes lograr (lo puedes lograr...), prueba imaginar - Zaśpiewała jakąś zwrotkę "Podemos" Lu.
- Ej Dziewczyny idziemy spać!- postanowiłam wstając z kanapy i od razu na glebę.
Dziewczyny pobiegły mi pomóc wstać ale też miały spotkanie z podłogą.Śmiałyśmy się chwilę a potem rozłożyłam dwa łóżka dla moich najlepszych przyjaciółek, dałam im kołdry i poduszki a po godzinie poszłyśmy spać.To wspaniała, pijana NOC :)

________________________*___________________________

Mi się nie podoba!
A wam? Komentujcie
Jestem już na majówce i okazuję się, że będę pisała rozdziały.JEJ :)

Oceniajcie :)


Rozdział 6

"Niezwykła kolacja"
*Leon*
*2 miesiące później*
*Godzina 13:00*
Wróciliśmy z wycieczki.Było cudownie.Odebraliśmy Maricę i wróciliśmy do domu.Dwa miesiące od wycieczki to nie aż tak dużo a ja już tęsknie za tymi chwilami sam na sam z Violettą.A teraz dziecko, praca, dom itno ( i tak na okrągło)
Nareszcie weekand ja i Viola nie pracuje w dni wolne więc mamy trochę czasu dla siebie.Siedzimy na dolę ja zajmuję się Maricą a moja żona robi obiad =)
Nagle zadzwonił mój telefon.Nieznany numer.
Leon: - Halo?
Wesi: - Hej Leon.Pamiętasz mnie? To ja Wesi twoja kuzynka.
L: - No jasne że pamiętam witaj Wesi.Co słychać.Nie mieliśmy kontaktu tyle lat.
W: - Wiesz przeprowadziłam się kilka dni temu do Buenos Aires, mam 3 miesięcznego syna Beeta ( Bita) i męża Diego.A u ciebie?
L: - No mam żonę Violettę, 6 miesięczną córeczkę Maricę i też mieszkam w Buenos Aires.
W: - No to świetnie.Zapraszam ciebie,Twoją żoną i córeczę na kolacje dziś wieczorem o 18:00.Proszę przyjdzcie.
L: - No pewnie że przyjedziemy.Do zobaczenia.
W: - Pa.
Odłożyłem telefon i widziałem że Vilu była wkużona
- Co to za Wesi?- zapytała wnerwiona.
- Spokojnie kochanie to tylko moja kuzynka.Byliśmy strasznie związani ze sobą i wogóle.A pewnego dnia po prostu znikła.Bez śladu.- powiedziałem a ona się trochę uspokoiła.
- To dobrze. A co od ciebie chciała- spytała z upewnieniem
- Vilu nie widzieliśmy się tyle lat a ty się pytasz co chciała?Ale jeśli chcesz wiedzieć to zaprasza nas- ciebie, mnie i naszą córkę na kolacje o 18:00.- odrzekłem
- Ok.Fajnie by było gdzieś się wyrwać.- przytuliła mnie.- Kocham Cię.
- Ja ciebie też. - pocałowałem ją czule.
* 4 i pół godziny później*
Ja jestem na dole ubrany w białą koszulę, granatowy garnitur i czarne jeansy.Marica jest ubrana w czerwoną sukienkę, która ma czarne groszki.

- Violu, kochanie schodzisz?- zapytałem wołając z dołu.
- Już idę.Chwilka.- wołała spiesznie.
 I tu nagle moja żona schodzi z naszych schodów.Wygląda pięknie.



- Wyglądasz cudownie- powiedziałem prawdę.
- Dziękuje kochanie- odpowiedziała całując mnie w usta.Marica w pewnej chwili się nawet zaśmiała.
*1 godzina później*
Weszliśmy do domu, powitania, całuski.Mieszknie skromnie lecz fajnie użądzone.Stoimy w korytarzu i tu stąd ni z owąd pojawia się jej mąż - Diego.
- Dobry wieczór wszystkim.- przywitał się.
- Dobry wieczór...- chórem ja i moja żona.
Weszliśmy do salonu pogadaliśmy przez chwilkę i zapłakał Beet.Wesi wzieła go na ręce jest naprawdę słodki.



- Ale słodki!-  Violetta powiedziała do Wesi.
- Dziękuje- podziękowała moja kuzynka.Większość czasu spędziliśmy w miłej atmosferze. Na starych pogaduszkach itp. ale najważniejsze jest, że ona jest tutaj z nami.
* Marco*
Ja nie mogę pojąć Fran jest w 3 miesiącu ciąży okazało się że gdy ona dowiedziała się o niej to była w 1 miesiącu.Non stop wymiotuje aż kiedyś zwymiotowała na kanapę ale jakoś to idzie.Francesca i Eliot śpią a ja oglądam mecz FC Barcelona VS Real Madrid.Nie wiem za kim jestem ale chyba za FC Barceloną.Nagle moja żona płaczę.Biegiem idę do góry.
- Kochanie co się stało??- zapytałam zdziwiony.
- Patrz jaka wielka mucha- krzyczała Fran.
- Złotko to tylko mucha.Zobacz otworzę okno i ona sobie poleci- uspokajałem ją
Dla mnie to to normalka ostatnio moja żona krzyczała że wielki pająk wleczę się po podłodze a to tylko czarny kłaczek ze spodni.Ona już po prostu w ciąży taka jest :)
___________________________________________
Mam nadzieje, że się wam podoba ;)
Sporo się na nim na pracowałam!
Jadę na majówkę ale w hotelu jest dostęp do wifi więc będę pisała rozdziały.Miluśkiej majówki życzę Wam udanej pogody i zawsze uśmiechniętej buzi :)




czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 5

"Oj nie dobrze!"
"Violetta"
Właśnie pakujemy się na naszą romantyczną wycieczkę do Wiednia.Niestety Marica z nami nie jedzie.Zostaje u moich teściów.Będę za nią tęsknić.
-Kochanie, chodź wiem że będziesz tęsknić za małą ale spokojnie przecież za tydzień wrócimy.-pocieszał mnie mój mąż
- Wiem! Ale...- przerwał mi mój mąż pocałunkiem.
- A to za co?- zapytałam uśmiechnięta
- Po to żebyś się zamknęła - zaśmiał się po cichu
*godzinę później*
Jesteśmy już przed domem moich teściów.Wchodzimy na podwórko i dzwonimy do drzwi.
- Violetta spokojnie wszystko będzie dobrze- dodał mi otuchy Leon.
- Dziękuje! Od razu mi lepiej- odparłam tak sobie.
Nagle drzwi się otworzyły i wyszła z nich moja teściowa.
- Dzień dobry Violu.Jak ślicznie wyglądasz!Ojej Marica jaka ona już duża- przytuliła mnie.
- Ej a ja to co niewidzialny?- zapytał ironicznie Verdas
- No przepraszam kochanie ale wiesz jestem trochę zdenerwowana- powiedziała trochę smutna
- Dlaczego?- zapytałam- Czy coś się stało?
-  Nie Violetto tylko no wiesz jestem zdenerwowana tym że wiesz nie wiem czy dam radę sobie z Maricą.No wiesz dawno już nie zajmowałam się małym dzieckiem i wiesz... No bo widzisz Leon był niedawno jeszcze dzieckiem i to ja się nim zajmowałam a dziś już mam taką śliczną wnuczkę- zapowiedziała Veronica
-Mamo?- zawołał Leon zawstydzony
- Przepraszam Cie kochanie no ale wiesz...- poddenerwowała się moja teściowa- Dobrze dajcie mi moją wnuczkę a wy jedźcie.

*Leon*
Jesteśmy już na miejscu, ale trochę niepokoi mnie mina Violi.Jest jakaś przygnębiona i smutna.
- Kochanie, wszystko OK?- zapytałem siadając z nią na ławce.
- Tęsknie za Maricą- rozpłakała się jak dziecko.
- Violetta!Przecież za tydzień przyjedziemy do Buenos Aires.Ciii wszystko będzie dobrze- przytuliłem ją po czym poszliśmy do naszego hotel.

*Francesca*
Właśnie siedzę z Marco i półtorej rocznym Eliotem- naszym synkiem.On ogląda sobie bajkę a my jesteśmy w kuchni i robimy kolacje.Od paru dni ciągle mam wymioty i wogólę brzuch mnie boli.Poszłam do łazienki.Znowu wymioty.Nagle patrzę na kalendarzyk kiedy powinnam mieć miesiączkę.Cholera spóźnia mi się już o 3 tygodnie.Co jest?Wtedy przyszła mi najgorsza z myśli.A jeśli jestem w ciąży?
- Marco idę do sklepu.Za 20 minut wrócę.- skłamałam bo idę do apteki po test ciążowy.
- Dobrze.Wróć szybko.-pocałował mnie w policzek.
Jestem w aptece i stoję w kolejce.Nagle tu kogo widzę.Anę!Tą żmije co chciała zniszczyć mój związek z Marco.
- Cześć Fran- przywitała się nieśmiale- Po co przyszłaś do apteki?
- A co Cię to obchodzi?- syknełam wściekła.
- Ja przyszłam po leki dla mojego syna Gremiana.Jest chory.Biedactwo moje.- chwaliła się ta idiotka.
- Dobra Ana nie odzywaj się do mnie bo sama wiesz że mam Cię dość.A jeśli jeszcze raz zbliżysz się do mnie i do Marko to pożałujesz.- ostrzegłam ją.
Poszła.Najwyraźniej podziałało.
- Po proszę test ciążowy.- powiedziałam
*30 minut później*
- Jestem- rzekłam
- Francesca nie tak głośno.Elot śpi.- uciszył mnie.
- Przepraszam- powiedziałam cicho.
- Czemu nie masz żadnych zakupów.Mówiłaś że idziesz do sklepu?- zapytał się mój mąż trochę zdziwiony.
- Bo...Później przypomniało mi się że mam to czego potrzebuje
- To dlaczego byłaś tak długo?
- Poszłam na spacer.
- Ok.
- Idę do łazienki.
Poszłam do niej i zrobiłam test ciążowy.O nie! Wyszedł pozytywnie.Tego się obawiałam.Poszłam na dół niestety muszę, powiedzieć Marco.
- O mamo jak tu cuchnie- odrzekłam kaszląc
- Przecież przyrządziłem spagetti ze słodką papryczką.Zawsze lubiłaś.
- Cholera Marco jak to jest spagetti to ja jestem królowa Elżbieta II- odparłam dając mu z liścia.
- Fran zachowujesz się jak byś była w ciąży- krzyknoł.
- Bo jestem w ciąży idioto- krzyknełam.Chciałam aby wyszło to trochę lepiej.
* Violetta*
Jesteśmy już rozpakowani i przygotowujemy się na spacer.Właśnie wychodzimy a tu nagle mój telefon.
- Vilu muuusisz mi pomóc-słyszałam poddenerwowaną Fran.
- Co się stało?
- Violetta ja jestem w ciąży.
- Super.Marco wie?
- Niestety dowiedział się w najgorszy sposób.
- Wiesz Fran może pogadamy jutro dobrze?
- Tak, tak ty pewnie nie masz czas a ja ci dzwonie w takich bzdurach.
- Francesca to nie jest bzdura.Dobrze kończę pa.
- Pa.
Odłożyłam komórkę do torby.
- Kto to?- spytał Leon.
- Fran dzwoniła.
- I co?
- Jest w ciąży
- No to świetnie.
*3 godziny później*
Wracamy do hotelu po romatycznej kolacji.Dziś nie pozwolę Leonowi nawet mnie tknąć gdyby bardzo chciał TO zrobić.
Jednak po moim zdziwieniu wcale nie próbował położył się i spał.Ja tak samo.

I co? Podoba wam się?
Mam nadzieje, że tak ;)
Czekam na opinię dodawajcie plis :) :)