Leonetta
Ona-20-latka,która od 12 lat pragnie znaleźć swojego miejsca na ziemi.Gdy miała 8 lat jej mama zmarła na nowotwór a ojciec zginął dwa lata później w wypadku samochodowym.Po śmierci rodziców pod swoje skrzydła przygarnęła ją ciocia przy,której zawsze mogła wyżalić się z każdych problemów i radości Juliet.Miała ona 3 dzieci Angeles,Rostana i Cornela oraz na utrzymaniu Violettę.Byli oni starsi od niej i nie doceniali starań mamy,jedyna 10-latka umiała podziękować za obiad lub skromne przyjęcie urodzinowe.Ciocia kilka lat potem popełniła samobójstwo spadając z mostu ponieważ całej rodzinie nie kiedy brakowało chleba lub zwykłą wodę.Teraz ma pracę jako aktorka i własne mieszkanie.Jedynie czego jej brakuje to księcia z bajki.
On- 21-letni szatyn,który wychowywał się bez ojca dlatego, że gdy jego mama zaszła w ciążę to od razu ją porzucił nie płacąc za alimenty.Mama żyję lecz przeprowadziła się do Los Angeles.Leon pracuje jako aktor i mieszka w pięknej willi z basenem.Jedynie czego mu brakuje to księżniczki z bajki.
19.07.2009r.
Violetta wstała patrząc na zegarek 10:00.
- O nie!Spóźnię się do pracy!!!- krzyknęła.
Wstała z łóżka i poszła się umyć oraz przebrać.Postanowiła,że zrobi sobie musli z bananami i truskawkami
Zjadła śniadanie, ubrała buty na koturnach, bordowy płaszcz i chustę o malinowym kolorze.Poszła piechotą ponieważ jej dom nie był daleko od pomieszczenia,w którym odbywają się próby.Była już prawie koło teatru gdy nagle potrącił ją samochód.W tym samym czasie szedł chodnikiem Leon spiesząc się do tego samego teatru co Violetta.Po chwili zauważył dziewczynę, którą znał na próbach z aktorstwa i grał z nią kilka przedstawień.Sprawca wypadku miał gdzieś,że prawdopodobnie dziewczyna,którą potrącił nie żyje.Nikt nie podbiegł na pomoc jedynie Leon biegł co sił do przyjaciółki.
- Violetta odezwij się- krzyknął Leon nie dostając odpowiedzi od dziewczyny.
Jedynym sposobem aby ratować jej życie będzie wezwanie karetki.Zadzwonił.Ambulans był już w drodze a Violetta była o krok od śmierci.
*Kilka godzin później*
Violetta przeżyła jest przytomna i nie będzie jeździła na wózku.Szatyn mógł odetchnąć z ulgą.Wachał się czy wejść do sali, w której miała być 2 tygodnie szatynka.Ale postanowił, że wejdzie.Violetta nie spała patrzyła w sufit.
- Cześć.Pamiętasz mnie?Jestem Leon twój przyjaciel z teatru- rzekł z uśmiechem.
- Tak pamiętam Cię.Hej Leon.Dziękuje!- odezwała się trochę rozkojarzona.
- Za co?- zadał pytanie.
- Uratowałeś mi życie, wspierałeś mnie i pocieszałeś na próbach teatralnych i dziękuje za to że jesteś.- rozpłakała się dziewczyna.
- Nie płacz i nie ma za co.Violetta?- ponowił pytanie.
- Tak?- zapytała leżąc
- Zostaniesz moją żoną?- wyciągnął pierścionek z brylantem czekając na odpowiedź.
- Oczywiście!-rzekła szczęśliwa.
Pocałował ją i oby dwoje rozkoszowali się tą cudowną chwilą.
*1 rok później*
Violetta i Leon dziś właśnie w rocznicę tego dziwnego zdarzenia złożyli sobie przysięgę małżeńską na ślubnym kobiercu.
- A teraz ogłaszam was mężem i żoną.Możesz pocałować pannę młodą- orzekł ksiądz.
Szatyn pocałował szatynkę i to był początek pięknego małżeństwa.
* Kilka lat później*
Szatyn i szatynka są szczęśliwym małżeństwem z jednym dzieckiem.Drugie w drodze.Mają 7-letnią córeczkę Cornelię i Viola jest w 5 miesiącu ciąży będzie to chłopiec.Synkowi, planują nadać imię po bracie Leona czyli Maxsymiliano(Maxi).Brat żyje tylko wyjechał na rok do Mediolanu ponieważ jest projektantem mody.Ma żonę Naty, którą Violetta bardzo dobrze zna ze szkoły.Były one przyjaciółkami na całe życie, lecz Natalia musiała wyjechać z Buenos Aires.Ale wrócili i bardzo cieszą się na wieść o nowym dziecku Verdasów.Sąsiadami są Marco i Francesca z czwórką dzieci: 11 letnim Crosenem, 8 letnią Camilą, 3 letnim Ernestem i 2 miesięczną Estellą.Nie dawno do tej dzielnicy przeprowadzili się Ludmiła i kuzyn Violetty od strony taty Federico.Lu i Fede mają 5 letniego synka Verona oraz blondynka jest w 7 miesiącu ciąży. Teraz szatynka ma nowe przyjaciółki a szatyn przyjaciół.
Koniec :)
![]() |
Miłość może być piękna tylko trzeba ją pielęgnować :) |
Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń